Peak Oil – raz jeszcze, tym razem podstawy

Peak Oli, przypominając, to jest teoria, zgodnie z którą wydobycie ropy naftowej w miarę upływu czasu wzrasta, osiągając maksymalny pozim, a następnie zaczyna spadać. Wynika ona z obserwacji, iż właśnie tak zachowuje się każdy pojedynczy odwiert a z sumy odwiertów wychodzi taka sama krzywa dla złoża. Ekstrapolując, taką samą krzywą można narysować dla całego świata.
To jest właśnie ta krzywa, zgodnie z teorią, spadek wydobycia odbywa się w podobnym tempie jak uprzedni wzrost.

Zresztą- każdy pojedynczy odwiert produkuje początkowo znaczne ilości ropy, a następnie produkcja tylko spada, początkowo szybko, potem wolniej. Całe złoże zachowuje się inaczej- z bardzo prostego powodu- kolejne odwierty nie są oddawane do użytku w tym samym czasie. W wypadku poszczególnych krajów- pierwsze odkrycia są zwykle największe, następne kolejne mniejsze i trudniej dostępne- a nawet jeśli odkrycia są w innej kolejności, to i tak wydobycie zaczyna się oczywiście od najłatwiejszych i największych złóż.
Własciwie tyle w skrócie wystarczy- mam wystarczająco wysoką opinie o moich czytelnikach, aby dalej nie mędzić.
Osobiście jestem przekonany, co właściwie zaczyna być rzeczą powoli docierającą do powszechnej wiadomości, że peak oil mamy już za sobą- lub jesteśmy właśnie na szczycie. Więc teraz czeka nas długiii zjazd- przynajmniej jeśli chodzi o ropę. Ale ropa to jest najważniejsze światowe źródło energii, a subsytucja (gdzie jest możliwa) powoduje, że pozostałe nosniki energii także wariują w swych cenach.
Ale- mamy obecnie (od ok. 2004-2005 r.) taką sytuację, że wydobycie ropy naftowej nie rośnie, a od 2-3 lat wydaje się spadać. Na szczęście mamy wciąż w miare wolny światowy rynek i reakcja jest zdrowa- gwałtowny wzrost cen. Na wzrastające ceny reakcja za to jest skomplikowana- na najniżyszym poziomie- próby oszczędzania. W ogólniejszym poziomie gospodarki, czy statystyki, jak kto woli, oznacza to, że cały kraj/kontynent/świat zużywa mniej energii. A że aktywność gospodarcza w nierozłączny sposób łączy się ze zużyciem energii (ponieważ każdy produkt i usługa ją zawiera) to w warunkach wolnej gospodarki oznacza to zmniejszenie aktywności gospodarczej- co się nazywa kryzys. Kryzys też dziwne stworzenie- jeśli, przykładowo popyt na usługi restauracji spadnie o 10% (czyli sporo) to teoretycznie wystarczy aby 10% restauracji znikło z rynku, a pozostali nie zauważą różnicy. Prawda- na prawdziwym rynku większość zauważy ubytek klientów, niektórzy zbankrutują, a drobna część zacznie opowiadać o nieprawdopodobnej koniunkturze.
Ale wracając do tematu- problemem nie jest ropa, problemem jest energia i infrastruktura do jej wykorzystania. Ludzie potrzebują jedzenia i ciepła w zimie (tu oczywiście piszę o Polsce). To właśnie jest energia. W końcu parę lat temu, jak ceny węgla już zdążyły poszybować w górę, a zamienników jeszcze nie, opłacało się palić owsem w piecach. Optymistycznie- mamy, przynajmniej według dzisiejszych cen, całkiem przyzwoite źródło energii, czyli panele fotowoltaiczne. Ale- tu pojawia się właściwy problem- przebudowy całej infrastruktury. Dotychczasowy transport, oparty na ropie musi się zmienić, energetyka i produkcja, oparte na węglu, ropie i gazie misi się zmienić. To wymaga niesamowitych nakładów kapitału, czyli energii- która jest przejadana na utrzymanie dzisiejszego stylu życia. I tak jak jestem optymistą przy odpowiedzi na pytanie- czy to jest możliwe, tak jestem niestety pesymistą przy odpowiedzi na pytanie- czy to zrobimy (znaczy jako ludzkość i dzisiejsza cywilizacja). A tak naprawdę na czym polega problem- właśnie na tej przebudowie infrastruktury- dziś potrzeba dowieźć miliony ton żywności i opału do wielkich miast, miliony ton węgla do elektrowni i ropy do rafinerii. I z drugiej strony- jest kompletnie niemożliwym zmiana sposobu życia całej ludzkości na nowe źródła energii w krótkim horyzoncie czasowym. Po prostu- tego się nie da wyprodukować, przecież najpierw trzeba zaprojektować, potem wypromować, a dopiero wtedy produkować. Trzeba mieć maszyny i właśnie- energię. Z dzisiejszej perspektywy- taniego prądu w gniazdkach trudno sobie to wyobrazić, ale tak naprawdę właśnie największą przeszkodą dla rozwoju sił wytwórczych ludzkości była i jest energia pierwotna. (jak to się ładnie nazywa). Skoro zaczyna jej brakować, zaczyna się kryzys. Nawet niekoniecznie brakować, ale brakuje energii przetwarzanej w postać użyteczną dla ludzkości. W obliczu pierwszej wojny światowej, kiedy węgiel stawał się coraz trudniejszy do wydobycia a jego cena rosła- było mnóstwo właśnie dziś potrzebnej ropy naftowej- ale brakowało infrastruktury do jej wydobycia i wykorzystania.
Dziś sytuacja jest zbliżona- choć, moim zdaniem dużo gorsza- świat jest uzależniony od ropy i gazu w niesamowity sposób, a technologii dla przetworzenia tego co mamy jak na razie faktycznie jest brak. Dlatego właśnie jestem pesymistą, co do przetrwania cywilizacji jaką znamy. Ale- oczywiście można powiedzieć, zaoszczędzi się trochę tu, trochę tam, wszyscy zacisną pasa i jakoś to będzie. Niestety- uważam, że nie będzie. Dlaczego? Bo nawet jeśli w samej Polsce 5 mln nowych bezrobotnych przesiądzie się z samochodów na rowery to i tak w którymś momencie coraz większa część społeczeństwa będzie miała problem z podstawowymi zakupami- bo żywność do miast trzeba dowieźć, bo do jej wyprodukowania potrzeba paliwa, bo trzeba się w zimie ogrzać. Nie trzeba proroka, aby przewidzieć, że rosnące koszty ogrzewania doprowadzą do bankructwa wiele rodzin, a dalej spółdzielnie mieszkaniowe.
Więc- to czego się, całkiem cynicznie, spodziewam, to stopniowe grzęźnięcie w bagnie, przy najdziwniejszych próbach wyjścia, aż do etapu wybuchu społecznego. Co do tego ostatniego- nie mam zielonego pojęcia gdzie jest granica. Sądzę, że nikt nie ma. Ale- najważniejsza rzecz- jest pewna ilość energii, która jest potrzebna na samo utrzymanie dzisiejszej infrastruktury. To nie chodzi tylko o koszty utrzymania dróg- ale także, co znacznie ważniejsze, koszty dostarczania paliwa do stacji benzynowych, jego wcześniejszej destylacji i najzwyczajniejsze koszty życia kierowców ciężarówek dowożących to paliwo- jak też tysiąc innych tego typu wydatków.
Więc- prawdziwy problem polega na jednoczesnym utrzymaniu dotychczasowej infrastruktury, społeczeństwa i spokoju, przy jednoczesnym dostosowywaniu się do do nowych źródeł energii.
Niestety- uważam, że w wypadku większości krajów świata jest to zwyczajnie niemożliwe. Możliwe jest pod warunkiem posiadania wystarczających zasobów energii na przetrwanie okresu przebudowy i utrzymanie infrastruktury w tym czasie. To jest oczywiście pewien zakład, o przyszłość naszą i naszych dzieci.

O merdiach, a dalej ponuro

Pewien czas zajęło mi zweryfikowanie tych informacji, więc wiem o czym piszę. Możecie, drodzy czytelnicy obejrzeć ostatnie wiadomości z Syrii. Tylko drobiazg- to wszystko jest jeden wielki BS. Mieszkanie w wielkim mieście ma swoje zalety- ma się dostęp do ludzi z rożnych krajów i kultur- w tym też do takich, którzy mogą przekazać na żywo wiadomości z zapalnych regionów świata- więc umiejętnie słuchając wie się sporo więcej, niż z zadupia Polski. Tym razem miałem przyjemność poznać pewną Syryjkę z pochodzenia. Informacje, które uzyskałem sprowadzały się do tego, że społeczeństwo syryjskie wciąż popiera prezydenta i istnieje powszechne przekonanie, że obecne rozruchy są w całości sponsorowane przez obce siły. Po dalszym dopytywaniu się, uzyskałem informację o przekonaniu, że te obce siły to są amerykańskie i izraelskie. Czyli- podsumowując- w opinii zwykłego mieszkańca Syrii obecne rozruchy to inspirowana i sponsorowana przez USA i Izrael akcja przeciwko całkiem znośnej władzy. Jeszcze jeden drobiazg- jest to władza określona jako ciesząca się wysokim poparcie w porównaniu do Argentyny, gdzie La Presidenta uzyskała coś około 65% głosów w wyborach w zeszłym roku- czyli wnioskując tam naprawdę musi istnieć prawdziwe poparcie dla władzy. Tak, wiem, że z polskiej perspektywy prawdziwe poparcie dla rządu brzmi jak bajka o żelaznym wilku, ale takie rzeczy naprawdę istnieją. Też drobna zasłyszana z innych ust anegdota, acz zupełnie autentyczna- kilka tygodni temu mąż zadzwonił do swojej zony przebywającej u rodziny w Damaszku, bo w telewizji (w innym arabskim kraju) widział potężną demonstrację akurat w okolicy, gdzie ona przebywała u swojej rodziny. I został mocno zaskoczony informacją, że żadnych demonstracji tam nie ma. To był w całości fake.
I teraz dalej- o co chodzi? Oczywiście o ropę i Izrael- czyli jedyne dwie rzeczy które naprawdę interesują głównego rozgrywającego na naszej pięknej planecie- czyli USA. Jakby ktoś zapomniał- jedynej planecie jaką mamy. Otóż Syria z obecnym reżimem jest bliskim sojusznikiem Iranu, a przy okazji sąsiadem Izraela. Czyli, mówiąc precyzyjnie- obecny rząd syryjski jest główną przeszkodą przed atakiem na Iran.
I właśnie, moim zdaniem, należy się modlić za utrzymaniem obecnego rządu syryjskiego. Dlatego, że atak na Iran to jest kompletne szaleństwo, które ma realną szansę zniszczyć przynajmniej sporą część obecnej cywilizacji. W najgorszym, choć zupełnie realnym wypadku to będzie spełnienie tego opisu:


Sytuacja na świecie przestaje być zabawna. Peak Oil został przekroczony, a atak na kolejnego producenta ropy będzie oznaczać kolejne zmniejszenie zasobów energetycznych świata i kolejne zmniejszenie możliwości wytwórczych i transportowych ludzkości. W którymś momencie energii będzie na tyle mało, że nie będzie możliwe utrzymanie dotychczasowej infrastruktury.
A dalej- atak na Iran realnie grozi wybuchem wojny światowej- pomiędzy Chinami a USA. Tylko chińczykom się nie spieszy, za to Stanom- jak najbardziej. Istniejąca, wciąż znaczna, przewaga militarna i polityczna USA dość szybko się zmniejsza, a i Chiny mają swoje problemy po załamaniu gospodarki opartej na eksporcie w 2008. Dla wielu przywódców jedyną realną opcją pozostała wojna. A tak naprawdę bardzo chciałbym się mylić, lub choćby zobaczyć załamanie i rozpad jednego z tych mocarstw w stylu końca ZSRR. Dla mieszkańców nie będzie to przyjemne, ale przynajmniej reszta świata będzie mogła odetchnąć z ulgą.
A, jeśli się niestety nie mylę to pewnego dnia Mad Max będzie opisywany jako kultowe proroctwo. Tylko ja dziękuje za takie proroctwa- choć cała seria to świetne i warte obejrzenia filmy.