Dziennikarstwo na poziomie....

W Argentyńskiej i okolicznej polityce taki spokój, że aż nie ma o czym pisać Przynajmniej jest jedna afera. Symptomatyczna. 

Dziś (25 maja) było w Argentynie święto narodowe, rocznica rewolucji 25 maja 1810 roku, kiedy odsunięto wicekróla i władze przejęła junta (rada, komisja) złożona z mieszczan. Nie takie istotne, ważne jest, że to jedno z najważniejszych świąt państwowych.

Z tej okazji Papież Franciszek wysłał kurtuazyjna depeszę. Naprawdę nic szczególnego. Rząd ja opublikował- zamieścił skan na stronach rządowych. Najzwyklejsze życzenia życia w pokoju i sprawiedliwości. Problem zdaje się polegał na tym ostatnim słowie. Sprawiedliwości. Coś się komuś nadmiernie skojarzyło, bo partia rządząca to Sprawiedliwościowcy. Skojarzyło się, czy nie, Wybitny Dziennikarz Śledczy Wiodącej Stacji Informacyjnej stwierdził autorytatywnie, że depesza jest fałszywa.   

Wiodąca Stacja Informacyjna w Argentynie nazywa się TN (uwaga, bez V w środku) i jest oczywiście własnością Grupy Clarin. Dalej było dokładnie tak jak zwykle, wszystkie pozostałe wiodące media rozgłaszały tą informację jako prawdziwą- znaczy, że rząd opublikował sfałszowaną przez siebie depeszę od papieża. To jeszcze jest poziom Tusk Vision Network, żadnego problemu. Rząd oczywiście zaprzeczył, co wiodące media oczywiście wyśmiały pod tytułem- nakłamali, a teraz jeszcze zaprzeczają. 

Sprawę pogorszyło znalezienie innego Argentyńczyka w Watykanie, sekretarza ds. protokołu, który dał się podpuścić i przyznał, że zapis życzeń papieskich sporządzony przez nuncjaturę w Buenos Aires nie jest oryginałem (bo nie jest- jest to zapis telegramu) i już w pełnej chwale wiodące media opowiadały o rządowym fałszerstwie. Ten sam sekretarz próbował potem wyjaśniać sytuacje, ale oczywiście we wiodących mediach nic o tym się nie pojawiło.

Sprawę załatwił osobiście papież. Sam zadzwonił do ambasadora Argentyny przy Państwie Kościelnym  i poprosił o przekazanie oficjalnej depeszy. Oświadczył, że list jest prawdziwy i pochodzi od niego oraz, że jest zirytowany postępowaniem niektórych mediów, które "wyciągają wodę z suchej ziemi" (nie wiem co dokładnie ten idiom znaczy, to przytaczam przetłumaczony dosłownie) oraz te media nie mają żadnego szacunku dla powinności prawdziwego informowania społeczeństwa. 

Na tyle, powiedzmy szczerze, ostre słowa, znalazły się natychmiast jako główna wiadomość we wszystkich argentyńskich mediach. Oprócz tych z Grupy Clarin....

Autentycznie, nie znalazłem ani w dzienniku Clarin, ani w innych z tej grupy, czy wiadomościach TN nic na ten temat. Znając ich zwyczaje, za tydzień czy miesiąc zacznie się powoływanie na własne teksty i przytaczanie, że skoro ten rząd potrafił sfałszować list od papieża, to na pewno jutro nas wszystkich zamorduje. Albo coś podobnego. 

Nawet La Nacion uczciwie przytoczyło treść depeszy. Dla drobnego wyjaśnienia- La Nacion jest linią redakcyjną tak samo wściekle antyrządowe jak Clarin.  Zasadnicza różnica polega na kwestii własności. La Nacion jest od założenia, czyli od 140 lat, własnością rodziny Mitre, której różni przedstawiciele są w całej Argentynie uhonorowani nazwami ulic, pomnikami, itp. Zresztą ta linia redakcyjna się specjalnie nie zmieniła od założenia redakcji.

W przypadku Clarinu sytuacja ma się inaczej. Jej założyciel i właściciel, Roberto Noble znalazł się jak na zamówienie,   kiedy ambasada USA poszukiwała kogoś do uprawiania antyperonistowskiej propagandy w 1945 r. Cóż, jego rodzina się specjalnie w historii Argentyny nie zapisała, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem. Obecnie jest w rekach wdowy, a prezesem jest  Hector Magnetti, też bliżej w historii nie znany. Tym bardziej wspólnik w Grupie Clarin własnych pomników w Argentynie się raczej nie doczeka- to jest bank Goldman Sachs... 

Na tym polega ta różnica. Rodzina z określonymi poglądami, moim zdaniem sprzecznymi z interesami państwa i narodu, ale zachowują w ich głoszeniu minimum przyzwoitości, bo ich przodkowie są integralną częścią historii kraju, zasłużyli się i ginęli dla niego kontra ludzie znikąd zostający nagle właścicielami i szefami koncernu medialnego. Dygresja- La Nacion też się zdarzało zmyślać wiadomości, ale nigdy w to dalej nie brnęli, a czasem nawet przepraszali (choć dość rzadko...)

Sytuacja w Polsce jest aż nadto podobna. Zupełnie inny układ sił, ale schemat, niestety, ten sam. Brakuje tylko rodziny Mitre. Pozostały same męty spod znaku Clarinu. 

Z drugiej strony w wypadku Polski sprawa wygląda nieco lepiej. Agora, ITI i Polsat są to mimo wszystko osobne firmy.  Grupa Clarin ma pozycje rynkową zbliżona do sumy tych trzech i jest skupiona pod jednym kierownictwem.  

Polskie media w kreowaniu alternatywnej rzeczywistości są naprawdę amatorami. Tak samo Kaczyński w swoim narzekaniu na nagonkę mediów. Prawdziwą, ale amatorską.  Pouczyliby się od fachowców z Clarinu, to by wymyślili całą alternatywną rzeczywistość.

Tym optymistycznym akcentem można zakończyć ten wpis. 

Kolejne wcielenia Kacapii, czyli historia Rosji w pigułce

Zaczynając historię od początku- ponoć Rosja powstała wokół pradawnego, słowiańskiego  księstwa moskiewskiego, czasowo znajdującego  pod panowanie mongolskim. Ładna historyjka, tylko nie trzyma się kupy. Co najmniej do czasu najazdu mongolskiego tereny późniejszej Moskwy i okolic były zamieszkałe przez ludy ugrofińskie a nie słowiańskie- które to ludy na swoim ówczesnym poziomie rozwoju nie znały i nie zakładały miast.   Brak jest jakichkolwiek dowodów na istnienie Moskwy przed 14 w. To zaś oznacza, że musiała być założona jako jeden z prowincjonalnych ośrodków władzy Złotej Ordy, czyli spadkobiercy imperium mongolskiego. Po prostu jako miasto Mongołów do ściągania haraczy i pilnowania mongolskiego porządku w okolicy. Czyli, aby zrozumieć historie Rosji, musimy się cofnąć własnie do Genghis Khana i okolic. 

Genghis Khan był z jednej strony twórcą sprawnego państwa, znakomitej organizacji wojskowości i sprawnym dowódcą, ale przede wszystkim dyplomatą, a z drugiej strony po prostu okrutnym masowym mordercą, bez żadnego poszanowania dla kultury i cywilizacji. System który stworzył, opierał się co do zasady na kompletnej eksploatacji lokalnych zasobów, bez przejmowania się dalszym losem tych terenów.  To oczywiście dawało fantastyczną efektywność, do czasu kiedy tereny możliwe do podbicia się skończyły. Wtedy cały ustrój oparty na strachu, niepewności jutra, ale bez nadziei na branki i łupy musiał zaczynać gnić. Tak właśnie było z państwem mongolskim i jego następcami.  

W tym momencie historii pojawia się Iwan Groźny, który był właściwym twórcą państwa znanego później jako Rosja. To za jego panowania wschodnia, czy właściwie wywodząca się z imperium Mongołów idea całkowitej władzy  jednoosobowego władcy nad życiem i śmiercią każdego z poddanych została wsparta koncepcją importu fachowców i technologii z rozwiniętych krajów. Była to drobna zmiana, bo imperium mongolskie bardzo aktywnie wykorzystywało obce wynalazki techniczne, zwłaszcza wojskowe, ale w drodze zdobywania naukowców- niewolników. Ta metoda została zastosowana także przez następne wcielenie Kacapii, czyli ZSRR wobec technologii niemieckiej i częściowo japońskiej w 1945. 

Import techników wymuszał dwa inne działania:
Pierwsze to oczywiście jakieś środki na to, czyli eksport. W rzeczywistości najprostszy i jednocześnie dochodowy, czyli rabunkową eksploatację zasobów naturalnych, podporządkowana potrzebom ekspansji.

Drugim koniecznym warunkiem było udawanie normalnego państwa i społeczeństwa, zapewniającego podstawowe bezpieczeństwo życia i mienia- bez tego żaden fachowiec się nie pojawi. 

 Dla realizacji pierwszego celu Iwan Groźny uzyskał najpierw dostęp do Morza Białego, następnie próbował wywalczyć dostęp do Bałtyku, ale został powstrzymany i założył Archangielsk, będący pierwszym portem państwa moskiewskiego. 

Realizacja drugiego celu była bardziej skomplikowana, choć w czasach Iwana Groźnego jeszcze nie stanowiła problemu. To były czasy wojen religijnych w Europie, więc wystarczyło ogłosić się wrogiem katolicyzmu, aby w sporej części Zachodu być poważanym i uważanym za część europejskiej wspólnoty. A to dawało dostęp do technologii odlewania armat i ich obsługi....    

Do perfekcji mimikra doszła w czasach Katarzyny II. Kasa w tym miała oczywiście niemały udział, a pamflety o oświeconości, nowoczesności i postępie Rosji czuć do dziś. Zwłaszcza w dawnym zaborze rosyjskim- w końcu rozbiory były dokonane dokładanie pod osłoną dokładnie takiej propagandy. 

Można tak dalej ciągnąć przez historię Rosji, ZSRR i znów Rosji, ale najprościej podsumować- nic się nie zmieniło. Przez uwielbiane przez intelektualistów na całym świecie postępowe państwo Lenina, gdzie pozytywna opinia umożliwiła zakup technologii- to już przez Stalina, który to sfinansował rabunkową gospodarka i ludobójstwem. Wsi ukraińskiej i każdego pechowca w kopalniach złota Magadanu. Breżniewa kupowanie za kasę z ropy zachodnich intelektualistów i komputerów. 

Putin idzie dokładnie tą sama drogą. Nie może zresztą inną- ten sposób myślenia i działania całego państwa jest hard- coded i dopóki to państwo w swoich kolejnych wcieleniach będzie istnieć, będzie działać dokładnie tak samo. 

Jedyna chyba próba zmiany tego- to były rządy premiera Stołypina. Próba wprowadzenia zasad wolności i własności według zachodnich wzorców i ogólnie tworzenia normalnego państwa. Skończyło się tragicznie, jak wiadomo. Wszystko wróciło do normy, a kraj wpół kroku pomiędzy szalonym obozowiskiem dzikusów i cywilizacją załamał się błyskawicznie w czasie I w.ś. 

Obecnie mamy dokładnie to co zawsze -kontrakt gazowy i bloger Azrael z moskiewską kasą. Zakupy broni za rabunkowo eksploatowane surowce. Strojenie się w szaty obrońcy cywilizacji, kultury, chrześcijaństwa, zdrowej rodziny, awangardy walki z terroryzmem i Bóg tylko wie czego jeszcze. W rzeczywistości, jeśli się dokładnie przyjrzeć, każda z tych rzeczy jest tak bezczelnym kłamstwem, że normalny człowiek Zachodu nie jest w stanie uwierzyć w taki poziom fałszerstwa rzeczywistości i doszukuje się ziarenka prawdy. Tak jak tego ziarenka nie było w antykatolickiej nowoczesności Iwana Groźnego, budowaniu nowoczesnego państwa na wzór zachodni przez Piotra I, oświeconych rządach Katarzyny II czy postępowemu światu Lenina, tak i nie ma go w dzisiejszych bajkach Putina. 

Naprawdę nie warto rozbierać całości tych bajek dla naiwnych- stad tylko dwa przykłady:

Piękna i postępowa sprawa podatku dochodowego 13%. Wszystko fajnie, ale ale rosyjskie regulacje stanowią, że wysokość podatku jest określana przez władze federalne, a w wypadku republik związkowych trafia do ich budżetu 99% dochodów z tego podatku i znacznie mniejsze części z pozostałych. W skrócie- ta obniżka podatku miała na celu wyłącznie uderzenie w dochody republik związkowych, czyli tych części Rosji, które są zamieszkałe w istotnej części lub większości przez narodowości inne niż Rosjanie. Oprócz ogarniętych konfliktami terenów Czeczenii i Dagestanu chodzi o m.in. Tatarstan, Baszkirię i Jakucję. Łatwo przejść do kolejnego mitu- prorodzinnej polityki i gospodarki. Śmiech ogarnia, bo dokładnie te same tereny cechują się wyraźnie dodatnim przyrostem naturalnym. Nie dotyczy to Rosjan tam zamieszkałych. Czyli polityka rzekomo nacjonalistycznego państw rosyjskiego nie prowadzi do przyrostu liczby Rosjan. Wśród etnicznych Rosjan prawdopodobnie (nie znam statystyk z rozdziałem na narodowość i/lub religię) liczba aborcji jest wyższa niż żywych urodzeń. 

Kolejnym punktem propagandy jest podkreślanie dodatniego przyrostu naturalnego na skale państwa. Kolejna półprawda. Dodatni przyrost jest, ale nie jest spowodowany wzrostem dzietności (ona jest nadal wśród Rosjan dobrze poniżej 1,5), a spadkiem śmiertelności. Niby tez dobrze, tylko należy wziąć pod uwagę, że po prostu w naturalny sposób minęła fala śmiertelności wywołanej upadkiem ZSRR i pochodnymi od tego: beznadzieją alkoholizmem, narkomanią i upadkiem publicznej opieki zdrowotnej. Krótko mówiąc kto w wieku 30,40, 50 lat miał się zapić na śmierć, już to zrobił, reszta pożyje do 70-tki.  

Nieco też dało trochę czystsze środowisko- czego główna przyczyną były zwyczajne bankructwa najbardziej śmierdzącego przemysłu, bo taki zazwyczaj łączył się też z najgorszą wydajnością- lepsze technologie produkują zazwyczaj mniej odpadów, zużywają mniej energii i są bardziej opłacalne. 

Następnym źródłem ratowania demografii Rosji jest dość duża imigracja. Rosjanie są bardzo niemiło widziany w sąsiednich krajach i mniej lub bardziej zachęcani do emigracji. Zresztą w sporym stopniu to się dzieje także poza wielkimi miastami, w Rosji, na terenach gdzie są mniejszości narodowe. Stamtąd Rosjanie wyjeżdżają najszybciej. Do miasteczek, dalej do większych miast, potem do Moskwy. 

Z pozostałymi kawałkami propagandy jest podobnie. Kasa z ropy i gazu na kupowanie Azraelów tego świata i jak zwykle broni z Niemiec. Reszta kraju nikogo nie obchodzi.  

Z tej perspektywy nagle cała Rosja wygląda zrozumiale. To jest po prostu kontynuacja ludobójczego imperium mongolskiego.  Nie żaden trzeci Rzym tylko druga Mongolia.  Z całą sympatią do obecnej Mongolii- kraju który dziś nie może stanowić dla nikogo zagrożenia i nie mam nic przeciwko temu, że lotnisko w Ulan Bator nosi imię Genghis Khana- w końcu był ojcem ich narodu. 

Tak samo lotnisko w Moskwie mogą sobie nazwać imieniem Józefa Stalina, ale reszta świata nie musi czcić ani tego, ani innych bandziorów czy ich przydupasów. 

Teraz optymistyczne informacje- w kacapskim ustroju polityczno- społecznym nie ma żadnej możliwości utworzenia normalnej gospodarki przemysłowo - usługowej, stąd musi się opierać na eksploatacji zasobów naturalnych i militarnym rabunku sąsiadów.  

Dobrze wiedzą to Finowie, całkiem dobrze ludy bałtyckie- Estończycy najbardziej, także pozostałe narodowości republik radzieckich. Coraz szybciej uświadamiają to sobie zwarte obszarem mniejszości narodowe w Rosji- nie tylko Czeczeni i inne narody północnego Kaukazu, ale także Tatarzy nadwołżańscy (którzy wola być nazywani Bułgarami, twierdząc, że to rosyjska propaganda ich nazwała Tatarami próbując utożsamiać z Mongołami), Baszkirowie, czy Jakuci. 

To te własnie narodowości znają Rosjan i Rosję najlepiej. Co ciekawe- własnie te narodowości były przeciwne rozwiązaniu Związku Radzieckiego, uznając, że w wielonarodowym państwie w którym Rosjanie stanowią około połowy da się żyć znacznie łatwiej niż w takim w którym jest ich 80%. Przyszłość pokazała, że mieli sporo racji, zwłaszcza Czeczeni. Przy najbliższej okazji z wielka ulgą się z wspólnego interesu z Rosjanami wypiszą. A najzabawniejsze są znów surowce i okolice. Lwia część jeszcze działającego rosyjskiego przemysłu jest skoncentrowana w Tatarstanie, Baszkirii oraz ich bliskich okolicach, w tym w pasku terenu rozdzielającym te dwie republiki od najbliższej zewnętrznej granicy, czyli językowo i kulturowo bliskiego Kazachstanu. Wydobywa się albo przechodzi przez Tatarstan olbrzymia większość rosyjskiej ropy.  

W Dagestanie są dość dobre złoża ropy, ale nie są eksploatowane, bo Moskwa boi się o zwiększanie separatyzmu tej republiki. Dodać do tego należy rurociąg do Azerbejdżanu, obecnie nieużywany, bo Azerowie wybudowali nowy do eksportu przez Gruzję do Turcji, zamiast przez Rosję. W wypadku eksploatacji złóż w Dagestanie wystarczy pompować w drugą stronę i eksport bez pośrednictwa Rosji załatwiony.

Jakucja to jest 3 mln km2. Obszar większy niż Argentyna, trochę mniejszy niż Indie. Dotychczas traktowany jak kolonia, od upadku ZSRR lokalna ludność coraz bardziej zagospodarowuje kraj, ale nadal nie ma z niego zbyt wielkich profitów. Np. zyski największej na świecie kopalni diamentów wędrują w większej części do Moskwy. Z samej tej jednej kopalni poziom życia w niepodległej Jakucji zbliżałby się do Kuwejtu, a w tej chwili chyba nie ma tam ani jednej całorocznej drogi... 

Jak Rosjanie przyjmują ideę dziadowania w imię imperium dość bezkrytycznie, tak najbardziej Tatarzy (Bułgarzy) i Baszkirowie całe to imperium by najchętniej posłali w cholerę i jeszcze w tym pomogą. I już pomagają. Tam gdzie nie zależy to od Moskwy, Rosjanin nie zostanie zatrudniony na państwowym etacie, ani nie awansuje wyżej wyrobnika.

A w kolejce stoi jeszcze 14 republik. W innych sytuacja jest mniej wyraźna, ale podobna. W niektórych krajach (mniej autonomiczny niż republika twór administracyjny Rosji) sytuacja też stopniowo się do takiej zbliża. Wszędzie schemat jest podobny- bezdzietność i emigracja Rosjan, zagospodarowanie przestrzeni przez dotychczas marginalizowanych autochtonów.

Co prawda- Kacapia opiera się na podboju ale jedna rzecz jest jego warunkiem- dobre i lojalne, wyszkolone i wyposażone wojska. Masowe mięso armatnie lub elitarna armia, ale musi być dobra. Dopóki Rosja jest kacapsko- nacjonalistyczna, armia może składać się tylko z Rosjan, reszta do pomocniczych prac. Jeśli stanie się wielonarodowa, musi tylko przekonać pozostałe narodowości do idei Kacapii- co wydaje się niemożliwe.

Konkludując- w republikach związkowych rośnie pokolenie, które ma poczucie tożsamości narodowej, widzi, że samemu się rządząc wychodzi to lepiej niż Rosjanom. Rosję kojarzy tylko z wyzyskiem i drenażem zasobów.  Nie pamięta budzącej strach u wrogów Armii Radzieckiej, ani przerażającego w kraju KGB. Kiedy osłabiona Moskwa spróbuje przykręcić śrubę przy nie najlepszej sytuacji gospodarczej- jak może być reakcja?